wtorek, 29 lipca 2014

Starym szlakiem

 Byłam i zobaczyłam.... miasto do którego ciągnęła mnie od paru lat jakaś niesamowita siła. W końcu odwiedziłam Kraków...  i nie wiem co mnie tam ciągnęło? Może ten czakram wawelski  który według mocno stąpających po ziemi, nie istnieje, a może coś, czego jeszcze nie rozgryzłam. W każdym bądź razie była to już, a może tylko,  moja trzecia wizyta w tym mieście. Moje wrażenia? Rynek i uliczki wokół niego bardzo zadbane, ale im dalej w las... to chyba jak wszędzie, bylejakość i przeciętność. Najbardziej nie podobało mi się nachalne zapraszanie do restauracji i kawiarenek, do rejsu po Wiśle i przejażdżki dorożką lub meleksem. Po prostu nie dało się przejść bez nachalnego zapraszania w dodatku od razu w języku angielskim. Kiedy odpowiadaliśmy z mężem po polsku, to wtedy następowała konsternacja ... no tak, Polak tak łatwo nie da się ogłupić. Rozbawiły mnie ceny ciastek, szczególnie kremówek - 8, 9 zł za ciastko to chyba przesada. Przynajmniej w moich stronach ceny ciastek są na przyzwoitym poziomie, te w centrum też. No, dałabym jeszcze za taką kremówkę te 5 czy 6 zł, ale uważam, że to też wygórowana cena, nawet dla wypasionego portfela.
  Inne wrażenia nieustająco pozytywne, Kraków to kawał polskiej historii. Warto zajrzeć do zamku, zwiedzić wszystko co tylko się da. Najlepiej zarezerwować sobie bilety telefonicznie na konkretny dzień i godzinę. W Krakowie jest co zwiedzać, więc warto zarezerwować sobie parę dni, bo w wszystkiego nie da się zobaczyć w ciągu jednego dnia czy dwóch.
  Robótkowo bez zmian, dalej dziergam bluzkę z elementów i sama sobie dziwię  się, że jestem tak nieuważna. Elementy zrobiłam źle, w ostatnim okrążeniu zrobiłam za mało podwójnych słupków i muszę wszystkie elementy podpruwać w ostatnim rzędzie i dorabiać te słupki. Z drugiej strony jest w tym wszystkim coś pozytywnego, bo będę mogła teraz te elementy od razu łączyć ze sobą, jak mi radziła Ela.





No i na koniec piękny akryl w przecudownych kolorach. Zrobię z niego sweterek, to wiem na pewno. Zastanawiam się tylko czy lepiej będzie zrobić go na drutach czy na szydełku?

piątek, 18 lipca 2014

Jak uszyć prosty fartuch kuchenny

 Gorąco dzisiaj okropnie, ale nie narzekam, w końcu to lato jest takie krótkie. W takiej temperaturze nie chce się nic robić, najlepiej trochę poleniuchować albo popluskać się nad wodą. To pierwsze bardzo lubię a pluskanie się nad wodą i owszem może jest przyjemne ale przez chwilę, no bo ileż można? Przynajmniej ja należę do tych osób, które nie są w stanie wyleżeć pół dnia na plaży, zresztą pływać nie umiem to i do wody mnie nie ciągnie ;).
 Ostatnio stwierdziłam, że szycie też jest przyjemne i przede wszystkim chyba mniej czasochłonne. Weźmy na przykład taki fartuszek - uszyłam go w 1 godzinę łącznie z wykrojem, a ile czasu zajęłoby mi dzierganie? Na pewno dużo więcej. Oto i mój fartuszek, który ma bardzo pomysłowe sznurki, regulujące wielkość, a właściwie długość fartucha. Zamieściłam zdjęcie wykroju, może komuś się przyda, rozmiar jest uniwersalny.



Przód fartucha


Tył fartucha - wystarczy tylko podwinąć brzegi na szerokość tasiemki i gotowe.


Wykrój fartucha - połowa. Fartuch delikatnie rozszerza się ku dołowi, jakieś 1,5 cm. Druga strona formy - to oczywiście linia prosta, którą przykładamy do linii zagięcia materiału, odrysowujemy i tniemy. Inaczej mówiąc materiał trzeba złożyć na pół prawą strona do siebie. Sznurki do wiązania uszyłam z resztki materiału, sztukując je. Na taki fartuszek potrzeba ok. 1 m materiału o szerokości co najmniej 70, 80 cm. Mój materiał był szerszy, więc wyszłyby mi dwa fartuchy, ale stwierdziłam, że po co mi dwa takie same?  Materiał przyda się jeszcze do innych celów. Wymiary, które są na wykroju zawierają już dodatki na szwy.

Uwielbiam kwiaty, w lecie szczególnie lubię pelargonie, bo nie dość, że są mało wymagające, to jeszcze kwitną praktycznie na okrągło, no i na koniec moje elementy na bluzkę. Mam już ich 3/4, nie wiem jeszcze jak to będzie z ich łączeniem. Myślę, że najlepiej chyba będzie zszywać igłą. Może ktoś ma lepszy pomysł?



poniedziałek, 14 lipca 2014

Brzoskwiniowe wdzianko

 Wdzianko to jest taka część garderoby, której nigdy nie jest za dużo, szczególnie w sezonie letnim. W sumie jest to coś pomiędzy sweterkiem a bluzką. Zrobiłam je z gazetki Swetry o ile się nie mylę, bawełnianą włóczką z domieszką akrylu, szydełkiem nr 2,5. Wdzianko fajnie prezentuje się do spódniczki jak i do spodni. 


W sumie sama nie wiem jaki to jest kolor, w motku wyglądało na brzoskwiniowy a po zrobieniu na rozbielony pomarańcz. W każdym bądź razie kolorek jest bardzo letni i przyjemny.