Stałam się monotematyczna.... uszyłam następną narzutę, co wcale nie oznacza, że już nie szydełkuję, a wręcz przeciwnie .... mam pozaczynane 3 projekty. No, jakbym się tak głębiej zastanowiła, to nawet 4 projekty. Mam nadzieję, że w tym roku skończę ;))). Niestety, wrzesień charakteryzuje się u mnie totalnym brakiem czasu. Powolutku wychodzę na prostą z czasem i kończę to co pozaczynałam latem. Na pierwszy rzut poszła narzuta, bo duża i zalegała za bardzo w kącie. Uszyłam ją z większych kwadratów, bo nie miałam czasu na mozolne wycinanie i zszywanie małych kwadracików. I faktycznie, czasowo poszło nieźle, ale cały czas myślę, że byłaby ładniejsza, gdybym ją uszyła z małych kwadratów. Poza tym , myślałam, że duże kwadraty będzie się łatwiej szyło, ale nic z tego! Małe kwadraty o wiele lepiej mi się szyło. Poza tym cieszę się, że już skończyłam narzutę, bo była dla mnie wyzwaniem pod względem wielkości - szerokość 204 cm, długość - 288 cm. Może kiedyś jeszcze uszyję taką dużą ale na razie przy moich maszynach to jest prawdziwe wyzwanie, w dodatku na zwykłych stopkach. To jest mój trzeci uszyty patchwork i pod względem technicznym najmniej udany, ale o tym wiem tylko ja i ktoś kto się na tym zna ;))).
Lamówka jest w czerwonym kolorze, przeszyta dodatkowo zygzakiem. Narzuta jest dwustronna, spód uszyłam z jednolitego materiału, który całkiem fajnie wygląda.
Wycinałam kwadraty o wielkości 30 cm, po zszyciu zostało 28 cm. Prostokąty powstały mimochodem, bo musiałam skrócić narzutę na szerokość, więc ucięłam po obu stronach kwadraty w połowie.
Zastanawiam się czasami czy warto było tak mozolnie zszywać te kwadraciki, bo w tej wersji jest też niezły efekt ;)).
To moje wspomnienie lata. Zasuszone róże, hortensja, i lawenda.
Te pięknie kwitnące rozchodniki to już chyba wstęp do jesieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz